Nadbrzeża Sanu to miejsce równie ważne dla Przemyślan, jak Przemyski Rynek, Park Miejski czy Kopiec Tatarski
Tekst: Waldemar Hryniszyn
Zdjęcia: Wojciech Pilch
Zielonooki San, jak pisał o nim Przemysław Bystrzycki
Wydaje mi się, że wszyscy mieszkańcy naszego miasta mają podobny stosunek do Sanu. Pomimo tego, że dzieli on miasto na pół, to łączy nas wszystkich w zachwycie nad swoim urokiem. Niezależnie od wieku, statusu, religii, narodowości, orientacji seksualnej i ilorazu inteligencji, każdy mieszkaniec Przemyśla, na wspomnienie o Sanie, łagodnieje i przypomina sobie swoje najlepsze nadsańskie przygody.
Przemyskie wybrzeże Sanu zasługuje na to, aby jego remont został skonsultowany z mieszkańcami
I właśnie dlatego, remont nadsańskiego wybrzeża wymaga uwagi i troskliwości.
Jeżeli mamy zmieniać to miejsce, to tylko w kierunku jeszcze większej dostępności i atrakcyjności dla pieszych i rowerzystów, jeszcze lepszej ochrony zieleni, okolicznych zabytków i pięknych pejzaży. Gdy pozwolimy na poszerzenie jezdni dla samochodów, wycięcie drzew, jeśli pozwolimy na wykonanie podkopów pod mostami po stronie Zasania, na odcięcie barierkami placu Orląt, zniszczona zostanie ta wspaniała przestrzeń, zmarnujemy publiczne pieniądze i będziemy jeszcze bardziej sfrustrowani i podzieleni.
Przemyskie wybrzeże Sanu zasługuje na to, aby jego remont, skonsultowany uprzednio z mieszkańcami, został zaprojektowany przez najlepszych możliwych specjalistów wyłonionych w drodze konkursu. W przeciwnym razie stanie się to samo co z Przemyskim Rynkiem. Któregoś ranka obudzi nas warkot pił motorowych ścinających drzewa, który przejedzie w warkot jeżdżących ciężarówek. Miejsca na rekreację i odpoczynek w takich warunkach już nie będzie.